Kategorie
O sklepie
Informacje
Data publikacji: 23-01-2020.
W czasach, w których samo słowo „chemia” nabrało pejoratywnego znaczenia i budzi grozę, zwłaszcza wśród rodziców małych dzieci, a ulotki i składy produktów są wertowane wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu choćby śladowych ilości substancji niebędących „eko” lub „organicznymi”, dyskusja na temat chemii basenowej może wydawać się od początku przegrana. Mało który właściciel basenu zdaje sobie jednak sprawę z tego, że woda w jego zbiorniku nie rożni się niczym od wody w ogrodowym stawie – to, że jest ona w ładnym „opakowaniu” nie zmienia faktu, że jest wystawiona na działanie promieni słonecznych czy intensywnych, letnich opadów deszczu.
Ciepła, stojąca woda to wymarzone środowisko dla błyskawicznie namnażających się bakterii i glonów, a samo przepompowanie wody przez nawet najlepszą pompę filtracyjną nic nie da – głównie ze względu na brak działania bakterio- i grzybobójczego. Aby uniknąć zmienienia się basenu w bajoro, należy stosować właśnie dezynfekującą chemię basenową pod postacią chloru lub tlenu. Jednak po szybkim researchu w internecie możemy się dowiedzieć. że równie skutecznie zadziała… dosypanie do basenu witaminy C.
To coraz popularniejszy, zwłaszcza wśród entuzjastów ekologicznego stylu życia, mit na temat higieny basenu. Wydawałby się rozwiązaniem idealnym – kilogram witaminy C kosztuje niewiele ponad 20 zł, a przecież to tylko witamina C – nie dość, że jest nieszkodliwa, to jeszcze nada kąpieli wartości prozdrowotnych. To oczywiście wierutna bzdura – witamina C do basenu nie ma żadnych zdolności bakteriobójczych, o grzybobójczych już nie wspominając. Dodatkowo zaburza pH i balans chemiczny wody. Należy pamiętać, że wodę z basenu prędzej czy później trzeba będzie wypuścić do ścieku lub wprost do przydomowego ogródka. Woda „wzbogacona” nienaturalnym stężeniem witaminy C jest bardzo niebezpieczna dla środowiska i zanieczyszcza glebę, zaburzając jej późniejszą żyzność i odczyn pH.
Widowiskowy efekt magicznego „oczyszczenia” wody witaminą C przedstawiany na licznych filmikach na YouTube jest niczym innym, jak niemal iluzjonerską sztuczką – wykorzystana w nich woda wcale nie jest pełna glonów, lecz… zażelaziona. Witamina C dzięki swoim właściwościom wchodzi w błyskawiczną i intensywną reakcję z zawartym w wodzie żelazem, zmieniając jego kolor na neutralny. Nie zmienia to jednak składu chemicznego wody, wręcz przeciwnie, dodatkowo go zaburza. Podsumowując – problem nie zostaje wyeliminowany, tylko zatuszowany, w dodatku na zaledwie kilka godzin. Jedynym skutecznym sposobem na usunięcie (podkreślamy – usunięcie, nie zabarwienie) żelaza w wodzie jest płyn koagulujący zanieczyszczenia – zbija on cząsteczki żelaza w większe „płatki”, które są z łatwością usuwane przez zwykłą pompę filtracyjną.
Przyjmowana doustnie w formie tabletek – tak, jak najbardziej. Stosowana do uzdatniania wody basenowej – absolutnie nie. Chlor, w przeciwieństwie do witaminy C, jest gazem. Witamina to natomiast kwas askorbinowy. Cholor, utrzymuje się w wodzie jakiś czas, po czym w wyniku reakcji chemicznej zmienia stan skupienia i ulatnia się do atmosfery, gdzie występuje również w warunkach naturalnych. Witamina C nie ulega rozpadowi ani ulotnieniu, pozostając w wodzie aż do jej usunięcia ze zbiornika.
Właśnie przez swoją półtrwałość chlor jest powszechnie wykorzystywany do dezynfekcji wody w wodociągach miejskich – również tej przeznaczonej do bezpośredniego spożycia. Ten fakt sam w sobie potwierdza, że często demonizowany chlor nie jest wcale aż tak niebezpieczny, jak by się wydawał.
Pomijając kwestię wspomnianej wcześniej wody wodociągowej, zła sława chloru mogła wziąć się głównie ze skórnych reakcji alergicznych występujących po bezpośrednim kontakcie z chlorowaną wodą w basenach publicznych. To prawda, że chlor może taką reakcję wywołać. Podobnie jak reakcję alergiczną może wywołać seler, psia sierść, witamina C czy nawet słońce. Sam fakt bycia alergenem nie sprawia, że substancja jest niebezpieczna dla zdrowia – jednak osoby uczulone powinny jak najbardziej poszukać alternatywy w celu wyeliminowania ryzyka podrażnień skóry czy górnych dróg oddechowych.
Zamiennikiem dla chloru w takich wypadkach jest inny powszechnie występujący gaz o zadziwiająco wszechstronnych właściwościach – tlen.
W wypadku tego mitu można powiedzieć, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dla alergików uczulonych na chlor z całą pewnością tlen będzie zdrowszy ze względu na uniknięcie kontaktu z alergenem. Dla wszystkich innych jednak zastosowanie tlenu zamiast chloru nie uczyni żadnej różnicy, oprócz zapachu – tlen rozpuszczony w wodzie ma zapach bardziej kojarzący się z ozonem. Poza tym właściwości tlenu i chloru są identyczne – mają silne działanie bakteriobójcze i ulegają relatywnie szybkiemu rozpadowi ulatniając się do atmosfery. Ponieważ obydwa gazy występują w dużej ilości w naturze, nie stanowią zagrożenia dla środowiska naturalnego, a wdychanie ich lub kontakt ze skórą są, z wyłączeniem uczuleń, całkowicie bezpieczne.
To rozwiązanie idealne dla ludzi, którzy uwielbiają marnować wodę w basenie ogrodowym, wymieniając ją co tydzień – czyli zapewne dla nikogo. Stosowanie niemal homeopatycznych ilości będzie tylko marnotrawstwem wody i samych środków chemicznych – aby zagwarantować ich poprawne działanie, muszą być równomiernie rozmieszone w wodzie basenowej w odpowiednim stężeniu. Zbyt małe stężenie chloru czy tlenu doprowadzi do wykwitu glonów i namnażania bakterii, z kolei zbyt wysoka zawartość chemii może spowodować podrażnienia skóry u zażywających kąpieli.
Stężenie chemii można w bardzo łatwy sposób kontrolować papierowymi miernikami, działającymi z grubsza jak papierki lakmusowe – po zamoczeniu ich w wodzie, zmieniają one kolor. Barwa różni się w zależności od składu chemicznego wody. Wynik porównuje się z legendą na opakowaniu, dzięki której możemy stwierdzić, czy do wody należy dorzucić jeszcze jedną tabletkę chemii, czy raczej przeholowaliśmy i trzeba wodę rozrzedzić, dolewając jej z węża ogrodowego. Takie rzeczy zdarzają się każdemu, zwłaszcza początkującym użytkownikom basenów ogrodowych, więc nie ma się czego bać – niepoprawne dozowanie chemii łatwo jest skorygować, należy tylko zareagować w miarę szybko.
Powyższe przykłady to zaledwie czubek góry lodowej wśród pytań i wątpliwości, którymi ludzie kwestionują zasadność stosowania chemii basenowej. Wielu widzi w niej chytry sposób na zarobek ze strony sprzedawców basenów, jeszcze inni zamach na ich zdrowie, ale ani jedno, ani drugie nie jest prawdą – z doświadczenia jednak wiemy, że zaniedbanie basenu przez stosowanie w nich alternatywnych, domorosłych rozwiązań, skończy się tylko na zastosowaniem jeszcze większej ilości chemii i żmudnym czyszczeniu całego zestawu basenowego. Dlatego w kwestii doradztwa, co i w jakiej ilości stosować, aby basen spełnił nasze oczekiwania, polecamy zaufać ekspertom w tej branży, zamiast poszukiwać pomocy u żądnych "lajków" laików.
Copyright © dmuchane.pl / 2006 - wszystkie prawa zastrzeżone, Global Income sp. z o.o.